1. |
Kodeinowa jazda
04:30
|
|||
Maski z atłasu,
polimerów heterołańcuchowych,
bez naruszania
sektorów pamięci.
Kodeinowa jazda, kodeinowa jazda!
Kodeinowa jazda, kodeinowa jazda!
Tor radiowy
w realizacji scenicznej wytwarza
paraboliczną
charakterystykę umysłu.
Kodeinowa jazda, kodeinowa jazda!
Kodeinowa jazda, kodeinowa jazda!
Wynaturzona rzeźba
psychopaty w starym fraku,
sprzedającego żyletki,
obciągającego druta za forsę.
Kodeinowa jazda, kodeinowa jazda!
Kodeinowa jazda, kodeinowa jazda!
Droga cuchnąca padliną,
na tropie butaprenu.
Droga cuchnąca padliną,
na tropie butaprenu.
Siłuję się z manometrem
wyzwalającym olbrzymią energię.
Strzelają grind glassy.
Znaki handlowe
alfabetu aramejskiego,
pisma ru i kun.
Kodeinowa jazda, kodeinowa jazda!
Kodeinowa jazda, kodeinowa jazda!
|
||||
2. |
Hisar w ciemności
02:58
|
|||
Świerzb daje smutek.
Tacy jak my kradną klejnoty gniewu.
Zdemoralizowani,
demony i żmije.
Przepaść bez dna.
Nektar stał się kwasem.
Nektar stał się trucizną.
Wypalona trucizną droga prowadzi,
a ciemność się wykrusza.
Wątpisz?
Jeśli wątpisz
na drutach czasu,
który przecieka przez drzwi,
który przecieka przez ściany.
Rozległe echo w rozpaczy.
Czy ufasz?
Czy ufasz?
Ufasz?
Więc możesz nazbierać robaków,
które wiszą
zdrętwieniem na drutach czasu.
|
||||
3. |
Mizantrop na haju
06:01
|
|||
Z zadowoleniem patrzę jak szczochy zmieniają się w proste
błyszczące skarby,
a wokół unosi się smród gówna,
a dla mnie to zapach wolności,
a dla mnie to zapach wolności.
Nieznośny odruch wzgardzenia
na widok zdechłego psa,
samotność stale trwa,
ciemność mroczy.
Fikcyjne szaleństwo
na własną zgubę,
a ból mój ustanie...
Konstelacja lęku,
głos instynktu,
wewnętrzna telepatia,
przemiana planetarna,
faktor!
Na własną zgubę,
a ból mój ustanie...
Faktor!
Faktor!
Paradygmat,
ciemne chwasty czekają,
standardów moralnych,
synteza prawdy,
mechaniczne gesty.
Ciemne chwasty,
standardów moralnych
czekają,
synteza prawdy,
faktor!
A ból mój ustanie...
W poszukiwaniu autentyzmu
używam cudzych słów
i czekam
aż ból mój ustanie.
Surowe kolory,
polarne drogi,
obcy asfalt,
elastyczny i gumowy.
Pod butami jest napalm,
utrwali formę i odlew.
Pod niebem czerwonym
spocona,
długi zielony jaszczur
kielichy staruchy,
to smak tej epoki.
A ból mój ustanie,
a ból mój ustanie,
a ból mój ustanie,
a ból mój ustanie...
|
||||
4. |
Powrót perwersji
03:55
|
|||
Demoniczna pantomima,
trująca się robactwem,
sczerniała zgnilizną.
Rany ze srebra.
Widzą obłoki zachodu,
widzą czerwone i sine,
widzą wdzięk Afrodyty
w skorupie gorzkiej radości.
Sardoniczny szczur
w domu wariatów,
w domu bez klamek,
w domu bez okien.
Podaje się za neofitę,
wykrzykuje kazania,
zakuty w kaftan bezpieczeństwa.
Gładzi namiętnie twarz kamienia
i rany ze srebra.
Niszczy na drobne kawałki,
niszczy na makowe ziarna,
niszczy na strzępy czerwone,
niszczy na kompot z maku,
a klej butapren
gładzi twarz kamienia.
|
||||
5. |
Moduły jogina
02:33
|
|||
Pies rzeźnika,
destylator,
niewielkie działki
mydliny, myśli.
Sądny dzień,
zmasowany atak,
korzeń mandragory.
Zmysłowe ekscesy groteskowe.
Amestyt.
Wprawny magik zagraża burżuazji
i poeta tylniej straży.
Surowce do wyrobu frontu
atmosferycznego
mieszają się, kotłują
w zaułkach,
w obszczanych bramach.
Zaburzenia histeryczne
na klatkach schodowych,
procesów tlenienia
ilustrują
wieczorny czas na strychu.
Niewielka działka
maku, mydlin, myśli.
Sądny dzień
jak zmasowany atak.
Mieszają się, kotłują,
w zaułkach,
na strychu,
na klatkach schodowych,
w obszczanych bramach.
Mieszają się, kotłują
w zaułkach, w obszczanych bramach.
Mieszają się, kotłują
w zaułkach, w obszczanych bramach.
|
||||
6. |
Dryf molocha
02:49
|
|||
Wobec faktu zabawy w gry wojenne,
strefa bagienna
jako oczyszczalnia grafiki postaci.
Modlitwa molocha.
Symboliczne zdarzenia
początków rozłamu
struktury cyklotronu
są czysto prestiżowe.
W kierunku harmonizującym,
szaro-cieniowe światła
na tępym monogramie.
Cuchnący oddech molocha.
(...są czysto prestiżowe...
...w kierunku harmonizującym...
...w kierunku harmonizującym...)
Cyber-wojownicy złomowiska,
z mp55 dtz
z tłumikiem dźwięku.
Prehistoryczne postacie
spadają jak kamienie
w czarną dziurę.
Taaaak, antyczna cząstka anihiliuje.
Cuchnący oddech molocha.
Cuchnący oddech molocha.
|
||||
7. |
Moralny jad
04:53
|
|||
Zatrute słowa i przeczucia
Naszego zamkniętego gniewu.
Zatrute słowa i przeczucia.
Brudne myśli, obsceniczne obsesje
Zatrute słowa i przeczucia.
Zawsze gotowi do walki
Brudne myśli, obsceniczne obsesje
Wykute przez Twoich nekromantów
Żebrzące w swoich najciemniejszych zaułkach
Pijemy wspomnienia ze słoika.
Zawsze gotowi do walki.
Milczenia nie ma!
Zardzewiałe poręcze,
Pijani w szarych myślach,
Upojeni tonikiem nihiliści.
Ponowne zaślubiny w motelach
Podsycaja halucynogenne,
Subtelne efekty.
Zatrute słowa i przeczucia
Naszego zamkniętego gniewu.
Zatrute słowa i przeczucia,
Kontrola nowego umysłu.
Zatrute słowa i przeczucia,
Wybuch herezji.
Zatrute słowa i przeczucia,
Za bramą fasady.
Węże pojawiają się w porze deszczowej.
Te małe prostytutki
znudzone ludźmi.
Grymas obrzydzenia,
Na granicy wymiotów.
Zdemoralizowani osobnicy.
Liczne oszustwa - subtelny efekt.
Liczne oszustwa - subtelny efekt.
|
||||
8. |
Deskryptor
04:20
|
|||
Na łokciach miasta
straciłem swoje przekonania
i nie mam żadnych wyrzutów sumienia…
"Więc jesteś nie tylko dziwny, ale i tani?"
Gdzie szary, ubrany mężczyzna odradza się.
Śmieją się teraz z zachwytu…
I miernota
naszego zamkniętego gniewu.
Chmury dymu i przeczucia.
Moralne lekcje były udzielane
przez nauczycieli oszustwa.
Kraina neonowych marzeń
rośnie w siłę z upływem czasu.
Entuzjazm zepchnięty przez rzeczywistość.
To miasto straciło swój romantyzm.
Ulice Wrocławia to czarno-biały komiks.
W fabryce likierów Carla Schirdewana
teraz piją denaturat.
Okna wypalone nienawiścią
wszystkie kolory rdzy,
dym ucieka spiralą...
Przepraszam, mam coś, co muszę zobaczyć.
Przepraszam, muszę poczuć trochę szczęścia.
Zakorzeniony w poplamionych łzami dolinach.
Miasto zbudowane na betonie i neonie,
perfumowane haszyszem i gandzią,
jest schronieniem dla szaleńców
naszego zamkniętego gniewu.
Przepraszam, muszę poczuć trochę szczęścia.
Mam coś, co muszę zobaczyć.
|
||||
9. |
Maść na wszy
05:28
|
|||
Maść na wszy
to koniec prawdziwej miłości...
Błędne szlaki,
po spirali
w robactwie.
Rozliczne dary u bram zmęczenia,
numery upodlenia
w hermetycznym stanie wyczerpania.
Samo uznanie reguły
jak czerń opium.
Maść na wszy
to koniec prawdziwej miłości...
Szczur zstąpił do piekła,
wzdłuż blizny,
po spirali
w robactwie.
To nowa granica u bram zmęczenia.
W hermetycznym stanie wyczerpania.
Maść na wszy,
cuchnąca amoniakiem,
to koniec prawdziwej miłości...
Błędne szlaki,
wielkie wapienne głazy,
po spirali,
u bram,
w robactwie.
Nie przychodzisz już pusty.
Nie ma podniecenia
ponieważ nic nie zrobisz,
kiedy to koniec prawdziwej miłości.
|
Monument Zero Wrocław, Poland
Bejnar, Osiński, Jackowski
electronic sludge shit with harsh vocals / noise poetry / screaming in deserted factory
Streaming and Download help
Monument Zero recommends:
If you like Monument Zero, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp